Najnowsze wpisy


mar 10 2009 Witajcie ponownie drodzy blogersi!
Komentarze: 5

 

Ostatnio polubiłam nocne życie. Ale nie takie o jakim myślicie. Czyli nie dyskoteki, alkohol, narkotyki, nocne szaleństwa i zabawa do białego rana. To zupełnie nie w moim stylu. Może jestem nudna bo wolę posiedzieć nocą przed kompem, poklikać, pomyśleć o swoim życiu.

7 marca były urodziny mojej siostry. Spędziłyśmy je we trójkę: ja, siostra i mama. Niestety bardzo krótko, może ze dwie godzinki? Zrobiłam dla siostry ślicznego torta. Dziwna jestem, bo lubię sprawiać radość bliskim. Dla mnie moje szczęście się nie liczy. Wydałabym ostatnie pieniądze, żeby tylko uszczęśliwić bliską osobę.

Myślę, że jesteśmy skazane na samotność.

Mama była nieszczęśliwą żoną przez prawie 20 lat, formalnie to jeszcze nie wzięła rozwodu. Spotkała mężczyznę, ale i ten okazał się frajerem. A teraz, kiedy ponownie pokochała i wydawało by się, że mogła by być szczęśliwa, jej wybranek ma problemy z byłą żoną i córką. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Mama zasługuje na wszystko, co najlepsze. Zasługuje na szczęście.

Moja siostra? Też nie ma szczęścia w miłości. Była z chłopakiem ponad pięć lat, dwa lata temu ją zdradził, ale ona mu wybaczyła. Widzę, że ona go kocha, ale wciąż nie może mu wybaczyć. Czy związek, w którym nie ma miejsca na wzajemny szacunek i zaufanie, ma jakiekolwiek szanse na przetrwanie? Przykro mi patrzeć na ich wzajemne kłótnie, bo zawsze w wyniku kłótni powracają wspomnienia - o jego niewierności. Tydzień temu wyrzuciła go z domu (mieszkał z nami). 7 marca zaczęło się znów. Zadzwonił i złożył jej życzenia. Myślę, że to był pretekst, żeby zacząć rozmowę. Godzinę później znowu zadzwonił i zaczął gadkę-szmatkę o pitach (że niby Urząd Skarbowy zgubił jego PiT) I kto w taką bajkę uwierzy? Napewno nie ja. Potem znowu zadzwonił. Siostra przyszła do mnie i powiedziała, że wychodzi się z nim spotkać i porozmawiać. Dochodzi 2 w nocy, a jej jeszcze nie ma. Ciekawe jaką podejmie decyzję. Czy się znowu pogodzą. Dodam, ze ich wcześniejsza kłótnia zaczęła się od alkoholu, wróćił pijany do domu (po raz kolejny).

Tak więc drodzy chłopcy, jeśli to czytacie to proszę szanujcie swoje dziewczyny, nie nadużywajcie zaufania swoich ukochanych, kochajcie je bardzo i mówcie im to często. Ale słowa to za mało, czyny są najważniejsze. Ale to napewno wiecie. Zmiencie dziś w lepsze jutro. Ale już dziś, bo nigdy nie wiadomo, co nastanie jutro.

 

A teraz czas na mnie... No więc tak: W porównaniu do siostry i mamy, ja patrzę inaczej na miłość. Można powiedzieć, że nie wierzę w miłość. Nigdy nikogo nie kochałam i nie wiem czy pokocham. Owszem chciałabym mieć w przyszłości dobrą pracę, dom, - własny dom, męża dzieci. Ale to chyba za dużo. Przez uraz z dzieciństwa (czyli patrzenie na wiecznie pijanego ojca, jego wulgaryzmy i jego stosunek do mamy) nie mogę się otworzyć na miłość. Przeraża mnie myśl, że trafię na frajera i skończę jak mama. Chciałabym być szczęśliwa, ale jak do tej pory nic na moje szczęście nie wskazuje. Jestem samotna, nie mam ani chłopaka, ani przyjaciół. Nie potrafię się przed nimi otworzyć, czuję jak bym miała wewnętrzną blokadę, boję się, że powiem coś nie odpowiedniego, że mnie wyśmieją. Kto nie przeżył tego, co ja nie potrafi mnie zrozumieć i nigdy nie zrozumie. W szkole zawsze byłam taka "cicha myszka", nie potrafiłam do nikogo zagadać, mówiłam cichym, niepewnym głosem. I tak mi zostało. Cieszę się, że skończyłam już liceum. Wolę samotność, bo w tym tłumie ludzi nie ma nikogo, kto by mi pomógł inaczej spojrzeć na świat. Zmienić siebie i swoje nastawienie do ludzi. Może tutaj w świecie wirtualnym ktoś mnie zrozumie...

 

Czasami tak sobie myślę: uciec z tego małego miasteczka, w którym mieszkam, zmienić osobowość, wygląd, charakter. Ale czy to nadal będę ja? I czy można uciec przed samym sobą? Bo wszystkie problemy siedzą we mnie, w mojej głowie. To chyba nie ma większego sensu...

 

 ***

Dziękuję Zagubionej. Miło mi, ze nie jestem sama na tym świecie, która boryka się z takimi problemami, a jednocześnie chciałabym, aby takich ludzi było jak najmniej. Niekażdy potrafi sobie z tym wszystkim poradzić. Ja jeszcze mam siłe, ale nie wiem na jak długo. Ile jeszcze to wszystko będzie trwać?

 

Dobranoc blogersi, żegna was dziewczyna-z-marzeniami .

viviana : :
mar 08 2009 Witajcie ponownie drodzy blogersi!
Komentarze: 0

 

Ostatnio polubiłam nocne życie. Ale nie takie o jakim myślicie. Czyli nie dyskoteki, alkohol, narkotyki, nocne szaleństwa i zabawa do białego rana. To zupełnie nie w moim stylu. Może jestem nudna bo wolę posiedzieć nocą przed kompem, poklikać, pomyśleć o swoim życiu.

7 marca były urodziny mojej siostry. Spędziłyśmy je we trójkę: ja, siostra i mama. Niestety bardzo krótko, może ze dwie godzinki? Zrobiłam dla siostry ślicznego torta. Dziwna jestem, bo lubię sprawiać radość bliskim. Dla mnie moje szczęście się nie liczy. Wydałabym ostatnie pieniądze, żeby tylko uszczęśliwić bliską osobę.

Myślę, że jesteśmy skazane na samotność.

Mama była nieszczęśliwą żoną przez prawie 20 lat, formalnie to jeszcze nie wzięła rozwodu. Spotkała mężczyznę, ale i ten okazał się frajerem. A teraz, kiedy ponownie pokochała i wydawało by się, że mogła by być szczęśliwa, jej wybranek ma problemy z byłą żoną i córką. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Mama zasługuje na wszystko, co najlepsze. Zasługuje na szczęście.

Moja siostra? Też nie ma szczęścia w miłości. Była z chłopakiem ponad pięć lat, dwa lata temu ją zdradził, ale ona mu wybaczyła. Widzę, że ona go kocha, ale wciąż nie może mu wybaczyć. Czy związek, w którym nie ma miejsca na wzajemny szacunek i zaufanie, ma jakiekolwiek szanse na przetrwanie? Przykro mi patrzeć na ich wzajemne kłótnie, bo zawsze w wyniku kłótni powracają wspomnienia - o jego niewierności. Tydzień temu wyrzuciła go z domu (mieszkał z nami). 7 marca zaczęło się znów. Zadzwonił i złożył jej życzenia. Myślę, że to był pretekst, żeby zacząć rozmowę. Godzinę później znowu zadzwonił i zaczął gadkę-szmatkę o pitach (że niby Urząd Skarbowy zgubił jego PiT) I kto w taką bajkę uwierzy? Napewno nie ja. Potem znowu zadzwonił. Siostra przyszła do mnie i powiedziała, że wychodzi się z nim spotkać i porozmawiać. Dochodzi 2 w nocy, a jej jeszcze nie ma. Ciekawe jaką podejmie decyzję. Czy się znowu pogodzą. Dodam, ze ich wcześniejsza kłótnia zaczęła się od alkoholu, wróćił pijany do domu (po raz kolejny).

Tak więc drodzy chłopcy, jeśli to czytacie to proszę szanujcie swoje dziewczyny, nie nadużywajcie zaufania swoich ukochanych, kochajcie je bardzo i mówcie im to często. Ale słowa to za mało, czyny są najważniejsze. Ale to napewno wiecie. Zmiencie dziś w lepsze jutro. Ale już dziś, bo nigdy nie wiadomo, co nastanie jutro.

 

A teraz czas na mnie... No więc tak: W porównaniu do siostry i mamy, ja patrzę inaczej na miłość. Można powiedzieć, że nie wierzę w miłość. Nigdy nikogo nie kochałam i nie wiem czy pokocham. Owszem chciałabym mieć w przyszłości dobrą pracę, dom, - własny dom, męża dzieci. Ale to chyba za dużo. Przez uraz z dzieciństwa (czyli patrzenie na wiecznie pijanego ojca, jego wulgaryzmy i jego stosunek do mamy) nie mogę się otworzyć na miłość. Przeraża mnie myśl, że trafię na frajera i skończę jak mama. Chciałabym być szczęśliwa, ale jak do tej pory nic na moje szczęście nie wskazuje. Jestem samotna, nie mam ani chłopaka, ani przyjaciół. Nie potrafię się przed nimi otworzyć, czuję jak bym miała wewnętrzną blokadę, boję się, że powiem coś nie odpowiedniego, że mnie wyśmieją. Kto nie przeżył tego, co ja nie potrafi mnie zrozumieć i nigdy nie zrozumie. W szkole zawsze byłam taka "cicha myszka", nie potrafiłam do nikogo zagadać, mówiłam cichym, niepewnym głosem. I tak mi zostało. Cieszę się, że skończyłam już liceum. Wolę samotność, bo w tym tłumie ludzi nie ma nikogo, kto by mi pomógł inaczej spojrzeć na świat. Zmienić siebie i swoje nastawienie do ludzi. Może tutaj w świecie wirtualnym ktoś mnie zrozumie...

 

Czasami tak sobie myślę: uciec z tego małego miasteczka, w którym mieszkam, zmienić osobowość, wygląd, charakter. Ale czy to nadal będę ja? I czy można uciec przed samym sobą? Bo wszystkie problemy siedzą we mnie, w mojej głowie. To chyba nie ma większego sensu...

 

 ***

Dziękuję Zagubionej. Miło mi, ze nie jestem sama na tym świecie, która boryka się z takimi problemami, a jednocześnie chciałabym, aby takich ludzi było jak najmniej. Niekażdy potrafi sobie z tym wszystkim poradzić. Ja jeszcze mam siłe, ale nie wiem na jak długo. Ile jeszcze to wszystko będzie trwać?

 

Dobranoc blogersi, żegna was dziewczyna-z-marzeniami .

viviana : :
lut 22 2009 Witajcie blogersi
Komentarze: 7

Witajcie!

To ja dziewczyna z marzeniami.

To mój pierwszy blog w życiu, mam nadzieję, że często będę tu wpadać i wam opowiadać o wszystkim co mnie spotkało...

Kilka słów o sobie na sam początek... Jestem najmłodsza w rodzinie. Mam starszego brata i siostrę. Mam tatę i mamę. Brzmi pięknie? Jakbym wam opowiadała bajkę? Otóż nie. Moje życie jest do bani, tak sądzę. Przekroczyłam już granicę dorosłości, wkrótce stuknie mi 20 lat. I jak do tej pory nie zrobiłam nic ze swoim życiem, nic, z czego byłabym dumna, co mogłabym w przyszłości wspominać z uśmiechem na twarzy. Od zawsze jestem nieszczęśliwa...

Mój ojciec od kiedy tylko pamiętam pił, współczuję mamie, że była zmuszona związać się z takim człowiekiem. Takie były czasy. Samotna kobieta z trójką dzieci? To było nie do pomyślenia. Mama pochodzi ze wsi, matkę miała okropną. Całe dzieciństwo była tą gorszą. Przykro mi się robi, gdy mama opowiada kolejną smutną historię ze swojego życia. Już nie chcę o tym myśleć...

Ojciec nigdy nas nie bił, tylko krzyczał. Gorzej było z mamą, często ją bił, a my mali co mogliśmy zrobić? Tylko się przyglądać. Ojciec był zazdrosny o nią, całe życie wypominał, że ja i moje rodzeństwo nie jesteśmy jego dziećmi. To bardzo przykrę. Zawsze mnie to bolało i nadal boli.

Aż nadszedł czas wybawienia. Dziadek wybudował dom, do którego wyprowadziła się mama. Było mi smutno bez niej. W domu było pusto, bez gospodyni, obiadów, bez niej. To tak jakbym straciła najważniejszą osobę w życiu. Widywałyśmy się codziennie, ale mama już nie spała w domu, w naszym starym mieszkaniu, lecz w nowym w stanie surowym domku jednorodzinnym.

Nie wiem ile to trwało...miesiąc? Może dwa? Mając 13 lat i ja zmieniłam miejsce zamieszkania. Pewnego dnia w mieszkaniu wynikła awantura i bijatyka pomiędzy mna i siostrą, a bratem. Nie chcę wnikać w szczegóły, ale po tym zajściu, wszystko już było jasne. Ja i siostra zamieszkałyśmy w domku w stanie surowym z mamą, brat został z ojcem.

Ojciec przychodził do nas, przepraszał. Ale nic się nie zmieniło. Tak chyba będzie lepiej. Nic tak nie boli jak przykre słowa od bliskiej osoby. W wieku 13lat ojciec nazwał mnie bezpodstawnie kurw*. Znienawidziłam go za to. Wiem, że pomyślicie sobie: "Ale to twój stary". A ja wam powiem, że dla mnie stary już nie istnieje, już o nim nie myślę, nie wspominam, nie mam z nim miłych wspomnień. Dziś go widziałam przeszłam obok niego i nawet mu w oczy nie spojrzałam, nic nie powiedziałam, on też nie. Z bratem nie rozmawiałam już z 6 lat ? A mieszkamy od siebie zaledwie kilometr? Przykre to jest. Mam nadzieję, że kiedyś pogodzimy się z bratem.

Kiedyś pojechałam do mieszkania po kilka swoich rzeczy, ciuchy, komputer. A tam? Świat jakby się zatrzymał w miejscu. Wszystko leżało tak jak to zostawiłam, mały bałagan, kredki i ołówki na biurku. Wszystko było idealnie położone na swoim miejscu. To niesamowite. Poczułam się jakbym umarła 7 lat temu i wróciła z powrotem, albo jakby moje odejście z domu miało miejsce wczoraj. Już rok tam nie byłam. Już się boję tam jechać, a przecież tam jest wszystko, wszystko co zostawiłam. Zabrałam tylko ciuchy, książki, zeszyty i komputer. Reszta została.

Zmieniłam życie, dom, przyzwyczajenia. Nie tęsknię, nie załuję.

Lecz mimo wszystko jestem nieszczęśliwa. Ale o tym może następnym razem.


Dobranoc blogersi, żegna was dziewczyna-z-marzeniami .